Między dolną a górną częścią miasta widać spore różnice, ale tu też nam się podoba, więc wspinamy się wyżej… i wyżej. Odkrywamy prawdziwy urok Albanii.
Uchylona lodówka i pusta maszyna do schładzania bozy. Nie ma tulumby, baklawy ani krempity. Tylko kilka wafelków po lodach, aby dzieciaki nie zapomniały, jaki dobry był sladoled tego lata…
Miejsce zupełnie poza czasem (mierząc dzisiejszymi standardami). Małe, ciche, słodkie i staromodne. Istna kapsuła czasu. Piłam tu najprawdziwszą bozę (turska boza od proso) i jadłam smażone ciastko halka. Nigdy nie…