Człowiek z natury jest analogowy. Ja czuję, że jestem i nie chcę o tym zapomnieć. Ale same słowa nie wystarczą, trzeba jeszcze iść w tym kierunku, trzeba działać….
Od rana snujemy się po mieście jak te koty mostarskie. Wstajemy codziennie o szóstej rano, bo szkoda przesypiać poranków, które są takie piękne, ciche i ciepłe.
Mostar przywitał nas słońcem i zupełnie letnią aurą. Zrzucamy ciepłe ubrania i lecimy do najstarszej piekarni w Mostarze, gdzie kupujemy miękki i lekki somun. To tradycyjny bośniacki chlebek…
Wraz z tą podróżą pada pewne i mocne postanowienie: rozpoczynam naukę języka południowosłowiańskiego z szerokiego obszaru krajów byłej Jugosławii. Łącznie z cyrylicą a nawet głagolicą. Wierzę, że nie…
Kawa się parzy, a ja korzystam z zalet sylwoterapii i przytulam się do drzewa. Natychmiast chłonę spokój i energię miejsca. Drzewa – jak każdy żywy organizm tworzą wokół…
Po drodze zatrzymujmy się w mieście Banja Luka – w zachodniej części Bośni i Hercegowiny, ale w Republice Serbskiej. Korzystamy z pewnego polecenia (od lokalsów) i udajemy się na obiad do…
W podróży zawsze chce się zjeść coś słodkiego, domowego i pysznego. Zabraliśmy z sobą dwa sentymentalne ciasta: orzechowca i piegusa. Jesteśmy dobrze przygotowani do długiej drogi. Niczego nam…
Jedna torba moja, druga Zorkiego. Dwa plecaki, torba z aparatami, kosz piknikowy. Wełniany koc i dwa składane krzesełka, mały stoliczek. Pakowanie auta nie trwało długo. Dobrze wiedziałam, co…
Szałwia to więcej niż zioło. Nazwa botaniczna pochodzi od łacińskiego salvare, co oznacza ocalać, ratować, podnosić na duchu. Liczę na zbiór do końca grudnia. Bo szałwia to szałwia….
W pierwszych dniach listopada zebrałam ostatnią garść pomidorów koktajlowych. Krzaki nie miały już liści, ale jeszcze rodziły pyszne i soczyste owoce. Niebywałe.
Widok na stację w Łowyniu. Jesteśmy w powiecie międzychodzkim, więc coraz bliżej domu. Zatrzymujemy się, aby chwilkę pospacerować, zrobić zdjęcia. Przy budynku pięknie i bujnie kwitnie róża.
Drugą kawę zaparzyliśmy na parkingu u wilka. Pogoda była tak piękna, że poszliśmy na grzyby. Chwila w lesie dała nam pełne wytchnienie. Mamy czas. Nie musimy się nigdzie…
Drogę do domu wybraliśmy okrężną, wiodącą przez małe mieściny. Żadnych autostrad i dróg ekspresowych. Mijaliśmy nadleśnictwa, pola, folwarki i zajazdy. To była słuszna i piękna decyzja.
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo. Dostrzegać więcej. Trwać w zachwycie nad pięknem dnia. Afirmować i nie bać się niczego. Czas przejścia. Trochę wyższego szczebla.
Burgery z ognia serwowaliśmy z chlebem na zakwasie. Do tego sałatka szopska (specjalność Karoliny) i węgierskie pikle. Dla chętnych czuszka i papryka serrano.
Zapisuję w pamięci także ostatni obiad w ogrodzie. Była to sobota. Ciepła i słoneczna. Pies u sąsiada szczekał jak zawsze. Ptaki śpiewały. Nie czułam jesieni, żadnej wilgoci, żadnego…
Nad stołem girlandy z papieru. A w powietrzy zapach porkolotu, który kilka godzin dyndał w kociołku nad ogniem. Słońce zachodzi nad starą stodołą. Pora zapalić świece. Zaraz będziemy…