Tag: wiklinaPage 1 of 4
Kosz chleba z dobrą wolą. Z miłością moją.
A po sąsiedzku obfitość naturalnie barwionej wełny, która aż puszy się w dużym koszu.
Jakże cieszy mnie ten widok. Taka obfitość jest naprawdę dobra, prawdziwa i uczciwa.
…i za chlebem. I tak oto chwyciliśmy szczęście ciepłem swoim rąk. I zaczęło się darzyć.
Jeden koszyk i około 8 kilogramów chleba.
Sławię ten chleb i to miejsce. Sława!
Bez wahania kupujemy składany taborecik, który będzie z nami podróżował po Bałkanach i nie tylko.
Dopiero w Bośni i Hercegowinie możemy rozładować auto, czyli wypakować wszystkie tobołki.
Cały cud tego dnia. Widzisz? Przysiadł na bujaku. Szczęście.
Pewne rzeczy niosą pamięć i dają nam radość i łączność. Są w ciągłym spojrzeniu.
Tak więc w ostatnich dniach stycznia przyniosłam do domu pierwsze bazie. Jeszcze bardzo nieśmiałe, ale już są!
Słońce wpadło do domu i oświetliło każdy kąt. Dziś było ciepło. Tak miło i przyjemnie jakby już wiosna szła. I pierwsze ciepło ogrzało skutą ziemię i można było bez…
Nie było tu ani brzydkiej, ani niepotrzebne rzeczy. Cudowny, naturalny wybór i w ogóle wszystko takie urocze.
Cztery miesiące jak rok. Co czuję? Przeogrmną radość, spełnienie i wdzięczność za ten dar czasu. Za zupełnie nowe możliwości. Za życie tak bardzo inne, spokojne i dojrzałe. W…
Wełna i miód. Kolory, faktury, smaki i zapachy. Do tego jeszcze gra słońca. Jest ciepło, nawet bardzo. Najpiękniejszy wrzesień od dawien dawna.
Uwielbiam fotografować ten kącik. Ten nasz kram. DARzę miłością to miejsce.
Wietrzenie pościeli dla komfortu spania, a w oknie odbicie. Nachodzi mnie pewna myśl, że każdy ma swój Nowy York (uśmiech).
Prostota i swoboda w całej ich czystości. Rozglądam się dalej po tych moich ustawiankach podczas sprzątania i myślę sobie, że można tu szczęściem oddychać.
Wracam na swoje stoisko, ale do historii z Indianami jeszcze wrócę. Muszę zapisać pewne słowa, które wypowiedziane dały nowe brzmienie.
Kosz i kocyk. Równa się piknik.
Stare kosze jeszcze puste, ale piec już rozpalony. Rozpoczyna się kolejny, (nie)zwykły dzień na skansenie. I znów możemy się poczuć tak, jak byśmy porzucili rzeczywistość. Wielkie to szczęście i bogactwo.
Nasz stragan po zamknięciu. Miodobranie za nami. Pora wracać do domu. W wielkim szczęściu.
Na naszym kramie koszyków bez liku. Plecionkarstwo i wyroby koszykarskie to moje ulubienie.
Okrągłość pieczenia. Na okrągło. I tak bochenek za bochenkiem zataczamy koło. Świątek i piątek, i niedziela – chleb nie wybiera. леб – chleb (język starosłowiański)
Oto mój plecak na najbliższe tygodnie. Będzie mi potrzebny podczas wydarzeń z kręgu odtwórstwa oraz podczas festynów archeologicznych.
Jedziemy wyekwipowani jak można najlepiej: kosze, koszyki, dzieża do rozczyniania mąki i wyrastania ciasta chlebowego. Wszystko stare. Wszystko z innej epoki.
Ekwpunek i przybory. Pakujemy się ku nowej przygodzie!
Wszystko jak w tym pięknym wierszu, ale to już pożegnanie (…). Liści tam – rwetes, olśnienie, Kwiecia – gąszcz, zatrzęsienie, Pachnie kropliste po uszy I ptak się wśród…