Na morzu sztorm. W nocy rozkołys przybrał na sile. Dudniło wszystko. Ale nawet teraz fale są aż po horyzont. Spienione i olbrzymie. Wyrastają jedna przy drugiej. Przypominają małe wzniesienia. Wszystko w zgaszonych barwach. Niebo prawie bez koloru. Obiektyw gubi ostrość. W pianie i zmąceniu nikną szczegóły. Moment potrzebny na zrobienie zdjęcia wystarczył aż nadto, aby cały aparat był w piasku. Wieje z każdej strony. Chowam aparat pod kurtką i jeszcze chwilę patrzę na wzburzone morze. Piasek w ustach, oczach i kieszeniach, skulone ramiona, przewietrzona głowa. Gwałtowny przypływ siły.