Ubiegłą niedzielę spędziliśmy na Skansenie w Wolinie, gdzie odbyły się Dożynki – przybliżające dawne zwyczaje towarzyszące zakończeniu żniw. Impreza była cudowna, cicha i bardzo adekwatna do miejsca. Folklor w prawdziwym wydaniu! Do tego jeszcze garstka ludzi, ale wszyscy żywo zainteresowani świętem. Nie zabrakło prostego i tradycyjnego jedzenia. Jedliśmy orkiszowe podpłomyki pieczone na ogniu. Piliśmy kwas chlebowy, który zagryzaliśmy żytnim piernikiem. O pierniku! – już chyba żaden piernik ci nie dorówna (uśmiech).
Zachwytów nie było końca. I nawet po powrocie do domu, omawialiśmy wszystkie wrażenia… i smaki. Mam sporo pięknych i bardzo klimatycznych zdjęć, które pokażę Wam wraz z nadejściem jesieni. Na tę chwilę żyję latem i nie chcę już wkraczać w jesienne nastroje. Niemniej trwam w zachwycie nad miejscem i czasem.